Dzięki Aguś za umieszczenie fotek. Prawda, że banda śliczna?
Węgielek niestety wrócił dziś do nas i nadal jest do adopcji. Nie został zaakceptowany przez kotkę rezydentkę nowych opiekunów, która tak skutecznie schowała się przed nowym mieszkańcem, że właściciele szukali jej kilkanaście godzin.
Jest jeszcze jedna sprawa. W Warszawie, przy ul. Międzyborskiej jest stara kamienica przeznaczona do wyburzenia. Zabrałyśmy z tamtąd jak na razie 4 koty, ale zostało jeszcze 14, w zasadzie półdzikie. Szarusia z tego wątku pochodzi właśnie stamtąd. Okazało się, że po sąsiedzku mieszka jakiś .........., kóry lubi sobie postrzelać. Generalnie interesują go ptaki na drzewach, ale kto powiedział, ze nie zmienią mu się upodobania. No i ogólnie cała okolica jest kotom przeciwna. Są dokarmiane przez jakąś starszą panią, kilka udało nam się wysterlizować, ale mamy malutkie pomieszczenie w lecznicy i nie jesteśmy w stanie przechwać ich na dłużej. W czwartek ma się odbyć tam jakieś spotkanie, ale generalne założenie jest takie, że koty mają trafić na Paluch. Tam nie ma warunków dla dzikusów, przecież nikt ich nie przygarnie. Popytajcie proszę wśród znajomych, może udało by się je gdzieś umieścić. W grę wchodzi również przesiedlenie do przyjaznej piwnicy. To ostateczność, ale lepsza niż paluch. Moze znacie jakieś przytuliska w okolicach w-wy. To tylko 14 kociaków. Myślałam o Kasi w Nasielsku, u niej są warunki, pomijając ilość 150 kotów... Może udałoby się zgromadzić jakieś środki finansowe. Pomóżcie tym biedakom. My podejmujemy się złapania, przetransportowania i wysterylizowania na nasz koszt każdego z kociaków. Byle nie trafiły na Paluch...
Dzięki
Kasia