Na naszym parkingu okocila sie kotka. Widywalam ja wczesniej ale nie bylam pewna czy nie jest przypadkiem czyjas- w mojej okolicy jest sporo kotow wychodzacych. Dzisiaj znalazlam lezaca z kocietami pod taka krata- troche trudno to wyjasnic..., w kazdym razie miala tam troche miejsca, ktos polozyl jej reczniki, dal miske z jedzeniem i woda a krate od gory przykryl tektura. Nie moglam jej tam zostawic
Zabralam ja do kontenerka razem z maluchami i urzadzilam i kacik w lazience. Kotka jest lagodna, mruczy jak traktor, niestety ma cos z oczami, zaraz bede dzwonic po weta, moze ktorys przychodzi na wizyty domowe.
Nie musze pisac ze jestem spanikowana?? Ledwo pisze, tak mi sie rece trzesa.
Niedawno zaczelam prace i nie ma mnie dlugo w domu- ale za to nigdzie nie wyjezdzam i na noc zawsze wracam.
W tym momencie nie potrafie dokladnie pomyslec co dalej TZ w morzu, wraca 15-go ale potem zaraz znowu wyplywa.
Kociakow jest 5 w tym dwa rude, jeden buro - rudy z jasnym pysiem i dwa czarne (w tym jeden z bialymi lapkami). Urodzily sie chyba wczoraj, sa maciupenkie i maja pepowiny. Kotka je karmi i jednoczesnie nadstawia mi sie do glaskania
to z wrazenia
Towarzystwo jest do adopcji, oczywiscie po odchowaniu (jeszcze nie wiem czy dam rade, ale bede sie starac)
Saga widziala intruzow przez moment, jest w ciezkim szoku i troche na mnie syczy.