Biedulka jest bura z rudymi plamkami. Wiele w zyciu przeszła. Wzięta z parkingu, w mojej łazience odchowała kociaki ( http://www.forum.miau.pl/viewtopic.php?t=14547&start=0). Jest spokojnym, mądrym kotem, który dałby sobie uciąć łapę, żeby móc mieszkac w domu, wylegiwać się na kanapie, mieć co jeść i żeby od czasu do czasu ktoś pogłaskał po łebku. Niestety biedulka nie może ze mną zostać- rozstaliśmy się z TŻ-tem i wyprowadzam się zabierając moją kotkę. Przenosimy się tymczasowo do domu gdzie już są 2 koty, w tym jeden wrazliwy. Z czwórką nie dam rady ja, a przede wszystkim nie wiem czy dałyby radę one.
Kotka zamieszka na razie w biurze (dzięki wspaniałej eve69), niedługo zostanie wysterylizowana.
Nie ma imienia. Nie ma domu. Ale ma nadzieję. Tak myślę.
Gdybyście słyszeli o kimkolwiek... Chocby na jakiś czas- bo biuro nie jest najlepszym rozwiązaniem, to po prostu jedyne co możemy w tej sytuacji zrobić - To ja bardzo proszę o kontakt. Pokryję wszelkie koszty dostarczenia, leczenia oraz utrzymania kici.
Kicia jest bardzo fajna i nie sprawia żadnych problemów. Będzie szczęśliwa jako kotka domowa, ale poradzi sobie jako wychodząca. Oczywiście syczą i burczą na siebie z Sagą, ale to nie są walki na śmierć i życie. Trochę nie podobał jej się dwuletni synek znajomych, ale może to dlatego że nigdy nie widziała dziecka? (one inaczej się poruszają, itp..) Kuweta, mimo parkingowej przeszłości kotki nie stanowi dla niej żadnego problemu, apetyt wielki (na wszystko) no i to niesamowite pragnienie miłości- ocieranie się, włażenie na kolana przy każdej sposobności, wystawianie brzusia a nawet podskakiwanie, żeby łebkiem dotknąć ludzkiej dłoni... Wiem, takich kotów są tysiące. Ale ona jest jedna.
Portret
Słodka
Mordka