Najpierw Szymuś był niezmiernie szczęśliwy, że prawie od razu po przyjściu do domu wypuściłam go z kuchni z zaciekawieniem obwąchiwał torby i różne rzeczy, ktorych wcześniej nie było oraz puste miejsce po koszyku. Buntował się przed wejściem do transportera, bo przecież się nie bawiliśmy! Całą drogę zaczepiał mnie, bądź Elę kierowcę łapą, bo chciał się bawić. Wystawił na chwilę łeb z transportera i rozglądał się po kolorowej Warszawie. Najbardziej zdumiewająca była jednak jego reakcja w domu. Zupełnie inny kot niż ten z niedzielnej wizyty!! Od razu wyszedł z transportera, rozglądał się, właził, zwiedzał, chodził, wskakiwał... no, przecież trzeba był wszystko obwąchać. Poszedł do łazienki i przespacerował się przez kuwetę, zajrzał do pozostałych pokoi, drapnął w wiklinowy drapaczek, a co... śmieszne była jego reakcja na feliway, ktory zgodnie z zaleceniem wetki był włączony już od środy - podszedł, powąchał i odskoczył ze swoją marsową, czekoladową minką . Jak już wszystko obejrzał to znów musiał obejrzec jeszcze raz po kolei od początku wszystkie kąty. Najbardziej frapujący był DRUGI, DOKŁADNIE TAKI SAM I ROBIĄCY TO SAMO KOT! Szymuś nie mógł tego pojąć i pewnie zajmie mu to jeszcze trochę czasu
Po jakimś czasie przyszedł do mnie na kolana, przytulił się, pomruczał... może chciał mi powiedzieć, że jest fajnie?
i poszedł się bawić - non stop przez prawie godzinę, aż otworzył pysk tak się zasapał (trochę przesadziłyśmy, trzeba było robić przerwy, bo on sam nie zrobi sobie ) i najważniejsza sprawa - zjadł.
Mogłam wyjść... nie przyszedł się pożegnać, bo właśnie coś oglądał..
A teraz od rana już czekam na telefon z najnowszymi wieściami.
I wiecie co jest jeszcze fajne? Szymuś będzie miał kumpla za jakiś czas, po powtórzeniu testu.
A tu pierwsza zabawa: