Nie wiem czy to odpowiednie miejsce ale chciałam się troszkę wyżalić i przestrzec przed niezabezpiecznaiem balkonów...chociaż pewnie większość o tym wie...
Tupti urodził się w Toruniu. Został znaleziony na ruchliwym skrzyzowaniu jako kociaczek. Zaopiekowała się nim moja znajoma i jej syn. W zeszłym roku przeprowadzili się do Szczecina i niestety (dla Tuptiego)domek z wyjsciem na ogrod zmienili na ostatnie piętro kamienicy...Mieli siadki w oknach ale nie mieli zabezpieczonych balkonów...
Dzis rano dostałam wiadomość ze Tupti nie żyje... Wystarczyła chwila nieuwagi... Moja zapłakana znajoma jest sama w domu i nie wie co robić...Nie ma odwagi "zebrac " kotka...Poradziłam jej zeby nie robiła tego sama, żeby może jakiś znajomy czy sasiad jej pomogł...To straszne nie wyobrażam sobie, ukochanego kota...z ulicy...
Biedak Tupti był wesołym rozrabiaką, uwielbiał czaić się na gołębie...i to go najprawdopodobiej zgubiło....Mam nadzieje że po tamtej stronie mostu bedzie szczęśliwy...