Poprzedni wątek zrobił się bardzo długi, najwyższy czas zacząć nowy. Poprzedni
viewtopic.php?f=13&t=198073Aktualnie mieszka ze mną sześć kotów.
edit: teraz mieszka ze mną 11 kotów.
GUCIA ur.08.2006 r.
To jest jedyna tak naprawdę moja kotka od samego początku, czyli grudnia 2006 roku. Ktoś wyrzucił na klatkę kociaka, który pchał się do każdego mieszkania, miauczał żałośnie, ale nikt go nie chciał. Wzięłam. Był wieczór, miałam byle jaką kuwetę, kilka łyżek żwirku ( zostało po kotach mojej córki, które były u mnie na wakacjach) i saszetkę Whiskasa, którą dostałam od koleżanki, była gratisem do jakiegoś pisma
Kociak nie był zbytnio urodziwy, chudy, ale przesłodki. Rano pobiegłam do lecznicy, pokazałam kociaka. Kocurek. Aha, będzie Gucio. Zakupy zrobiłam, jedzenie, żwirek...itd i tak to się zaczęło. Gucio okazał się dziewczynką, czyli Gucią.
Gucię po kilku miesiącach dokociłam Melą [*], buraską wziętą z lecznicy. Potem były już tylko tymczasy.
Gucia jest kotką wyjątkowo zdrową, chociaż bardzo chorowała po sterylce. Na szczęście przeżyła i odwiedziła lecznicę dopiero 10 lat później. Miała robiony profil geriatryczny, wyniki były świetne. Niedawno była w lecznicy, miała robione badania, usg..itd, ale pobyt źle zniosła psychicznie, niestety i już nigdy jej nie zostawię na kilka godzin w szpitalu.
To jest MOJA kotka, kocha mnie , ufa, mogę z nią zrobić wszystko. Wyrosła na piękną kotkę, z lekko przedłużonym włosem. Gucia jakoś nigdy nie zaprzyjaźniła się z żadnym kotem, ale tolerowała liczne tymczasy, które się w domu pojawiały. Nigdy nie okazała agresji, nie zaatakowała żadnego kota, ustępowała, usuwała się z drogi i tak jest do dzisiaj.
BENIA ur.2013 r. Odeszła za TM 22.11.2021r.
Benia urodziła się na działkach i tam dorastała. Po sterylce miała zostać wypuszczona na wolność, nawet uszko ma nadcięte. Sterylka została źle zrobiona, wdała się infekcja. Kotkę zaniosłam do swoich wetów, była reoperowana i postanowiłam, że na działki już nie wróci, podobnie jak jej dwie siostry i brat cioteczny. Siostry i brat cioteczny znalazły domki, a Beni nikt nie chciał i została u mnie.
To ogromna kocica, waży ponad 7 kg, ale warta jest tyle złota, ile waży. Kocha każdego kota, wychowała mi całe mnóstwo kociaków. Jest delikatna, pozbawiona agresji, nie narzuca się, ale jest gotowa matkować każdemu kotu. Mam wrażenie, że cieszy się, kiedy jakiś nowy tymczas się pojawia. Wolałaby, abym się z nią nie spoufalała, ale podobnie jak z Gucia, mogę z nią zrobić wszystko. Tusza sprawia, że ma problemy zdrowotne, dostaje dwa razy dziennie leki na nadciśnienie. Ząbki też nie są w najlepszym stanie, kilka miała usuwanych. Parametry nerkowe nieco podwyższone, ale nie ma dramatu. Dostaje teraz Pronefrę i trzeba będzie sprawdzić, jak zadziała.
Benia ma już parę lat, ale lubi się bawić, Cat Dancer to jej ulubiona zabawka. Lubi surowe mięso i nerki, ale to smak dzieciństwa, tym była karmiona na działkach. Dostaje czasem i to odrobinę.
Benia tworzy nierozłączny duet z Mimkiem. Rzadko udaje mi się zrobić im zdjęcia osobno. Zawsze są razem, wtuleni jedno w drugie, myją sobie nawzajem uszka i pyszczki. To jest MIŁOŚĆ w czystej postaci, nieustająco mnie wzrusza widok tych dwojga w objęciach.
LUCY ur.2014r.
Lucy została znaleziona w stanie tragicznym w grudniu 2017 r. Zawiozłam ją do lecznicy i byłam pewna, że zapadnie decyzja o eutanazji. Jednak udało się ją doprowadzić do niezłego stanu i zamieszkała u mnie. Prawdopodobnie jest z chowu wsobnego. Problemem są jej oczka, musi dostawać sterydy. Ma też podejrzane guzy w okolicach odbytu, teraz z kolei leczymy uszka. Nigdy zdrowa nie będzie, ale weci i tak są zdziwieni, że jakoś się trzyma. To ciemna szylcia, bardzo charakterna. Mnie kocha, jest wręcz namolna, nie dopuszcza do mnie innych kotów, jest zazdrosna i zaborcza. Śpi na mojej poduszce, mruczy jak dwa traktory i jest okrągła jak kulka. To efekt sterydów przede wszystkim, ale apetyt też ma
Potrafi zaatakować innego kota, ale do spięć nie dochodzi tylko dlatego, że pozostałe koty są łagodne i po prostu schodzą jej z drogi. Lucy uwielbia być czesana.Rzadko ma takie ładne oczka jak na zdjęciu .
GABRYŚ ur.05.2015 r.
Zostałam poproszona o złapanie kotki
, która przebywała pod szemraną knajpą. Tylko tyle, miała mieć domek. Złapałam, ale okazało się, że domku nie ma i kotka to teraz mój problem. Byłam wściekła, ale zabrałam do domu i biedna spędziła noc w klatce-łapce. Okazało się następnego dnia, że to młody kocurek. Dziki, ale piękny. Kilka dni spędził w mojej łazience, jakoś go oswoiłam. ale nie do końca. Pokochał Agatkę i jej dwie córeczki. Był jak najczulszy ojciec, a w Agatkę patrzył jak w obraz. Agatka pojechała do domku, potem dołączył do niej Gabryś. Niestety, ludzie nie dali mu czasu i prawie natychmiast wrócił. Płakał całą drogę, w domu dosłownie wkleił się we mnie i płakaliśmy oboje. Obiecałam mu, że go już nie oddam, nie zaryzykuję. Pozostał płochliwy, ucieka, ale wzięty na ręce wtula się we mnie. W lecznicy ma opinię miziaka, ale nim nie jest. Kocham go bardzo, jest poza tym piękny i zdrowy. Ma fobię klatkową, pozostał mu uraz i w transporterku szaleje, w torbie transportowej jest spokojny. Gabrysiem rządzi strach, a nie agresja. Trzyma się z Benią i Mimkiem, ale jest takim trochę "trzecim".
MIMEK ur.05.2017 r.
Daszkę, mamę Mimka, Piksela, Ludwisia i Loli poznałam w śmietniku koło bloku mojej siostry. Nie zdążyłam ze sterylką i kotka została mamą. Udało się z trudem połapać całe towarzystwo i najpierw Ludwiś i Lola znaleźli domki. Daszka i Piksel długo siedzieli u mnie, ale w końcu, po ok.trzech latach trafił im się fajny domek. Mimek jest jednak dzikuskiem. Nie jest agresywny, nigdy nie zaatakował żadnego kota, mnie też nie, ale przede mną ucieka w panice. To duży i silny kot, waży sporo ponad 6 kg. Zadrapie, kiedy obcinam mu pazurki, a on próbuje uciec. Taki już jest. Koty lubi, bawi się z nimi, ustępuje każdemu, nigdy nie syknął, nie warknął, nie podniósł łapy. Widziałam jak Lucy go pacnęła, a on po prostu odszedł, nie odpowiedział jej tym samym. Benię kocha nad życie, zawsze śpi wtulony w kocicę, ugniata jej brzuch i wylizuje uszka. Oboje są duzi, ale leżą obok siebie nawet w małym pontonie. Rozdzielenie ich byłoby zbrodnią. Mimek to młody kotek i jest pełen energii, którą wyładowuje szalejąc z Gabrysiem.
NADIA Nadia pojawiła się u mnie z malutkim synkiem. Wituś, cudowny, zjawiskowo piękny kociak już jest za TM
Miał wrodzoną wadę, nie miał szans na życie. Nadia to chora kotka, zabrana ze wsi, gdzie nikt się nią nie interesował. Prawdopodobnie nie żyłaby już dawno, miała początki ropomacicza, ogromną ( 4cm) cystę na jajniku i nie wiadomo, co jeszcze jej dolega. Ma ogromny brzuch, oddycha ciężko, ale nie można jej zdiagnozować. Tak się stresuje w lecznicy, że zaczyna jej brakować tchu, sinieje i po prostu wygląda to koszmarnie, jest obawa, że nie przeżyje. Żyje, ma apetyt, pięknie korzysta z kuwety, ale bardzo się oszczędza. Dużo śpi, najchętniej byłaby cały czas na balkonie. Z kotami nie przyjaźni się, one dają jej spokój, tak jakby była ze szkła, zdają się jej nie widzieć, chyba trochę też się jej boją. To szylcia, one wszystkie prawie są charakterne, ale do spięć nie dochodzi. Z Nadią jest tak, że cieszę się z każdego przeżytego przez nią dnia i niech tych dni będzie jak najwięcej.
Opisałam się, a powolutku edytuję post i powklejam zdjęcia.
BEZDOMNIAKI Tak do końca nie wiem, ile ich mam
CZARNUSZEK Piękny, czarny kotek, płci nieznanej, chociaż stawiam na kocurka. Przychodzi na teren ogródka pobliskiego hotelu i restauracji.
KOCIA MAMAPłeć znam
Kotka rodzi kocięta, co mnie przeraża, bo potem ich nie ma, nie wiem, co się z nimi dzieje. Kotka jest śliczna, filigranowa, ale bardzo dzika. Od bardzo dawna próbuję ją złapać, ale bez powodzenia.
LILACórka kociej mamy, jedyna kotka, którą udało mi się złapać i wysterylizować. Mnie ufa, domaga się mizianek, obcych się boi i dobrze.
SREBERKOPrzecudna kotka, na teren KUL-u przychodzi chyba tylko na jedzenie. Ona też nie daje mi się złapać, a tę chciałabym oswoić za wszelką cenę. Nie jest bardzo dzika, jest przeganiana przez inne koty, szkoda mi jej bardzo.
Prawdopodobnie urodziła kocięta 23 kwietnia.
KOTKA Z CIEMNYM PYSZCZKIEMStosunkowo niedawno ją poznałam, chyba urodziła kocięta. Nie jest bardzo dzika, nie mieszka na terenie KUL-u, przychodzi tam na jedzenie. Ostatnio jej nie widuję.
Złapałam i wykastrowałam jeszcze dwa kocury, ale Atol przeniósł się i teraz karmi go moja siostra. Czasem na teren KUL-u przychodzi jednak.
Był jeszcze pingwin ( wykastrowany), bardzo rzadko go widzę.
Stary, głuchy buras, nie dał się złapać. Nie pojawia się już.
Spokojny cudny buras, który tam się zjawił jest w DT. Ma się świetnie. To kot, jaki może się przyśnić i jest w moim ulubionym kolorze. On szuka domku.