Wczoraj dostałąm tragiczną wiadomość. Te chlory nie upilnowały Zuzki- suńki,która tam była. Trzy dni temu zabił ją pociąg Serce mi pękło na tysiąc kawałków. Dbałam o nią jak mogłam. Na odległość. Cieszyła się jak przyjeżdżałam. Biegła,witała.Odrobaczałam,woziłam gotowanego urczaka z ryżem. Kupiłam jeszcze we wrześniu nowiutką obróżkę czerwoną,by na czarnej suni była widoczna. Wysterylizowałam,zaszczepiłam. Chciałam zabrać,ale nie dawali. Poza tym Zuzia nienawdziła zamknięcia i bycia bez człowieka. Niszczyła bardzo. Zabrałam do adopcji jej 3 dzieci.Jej nie uratowałam. Jest mi bardzo ciężko. Łzy leją się po policzkach, Są tam jeszcze 3 nowe psy i 3 wykastrowane koty. Bezdomni chleją i nie pracują . Jedyny starszy dziadek w miarę ogarnięty. To on mnie poinformował,że Zuzki już nie ma. Oni przyjmują to jak bułkę z masłem .Ja nie mogę się pozbierać...Tak bardzo boli...