Tomciu uciekł
Jestem zdruzgotana
Jego nowi opiekunowie też.
Cwany kot, jakoś otworzył sobie drzwi na korytarz i czekał przy drzwiach wyjściowych. Pani wyszła na chwilę do sklepu, drzwi za sobą zamknęła (i jedne, i drugie - ostrzegałam ich, ze to mistrz świata wymykania się między nogami, wiec wiedzieli i pilnowali). Jak wychodziła, kot spał na piętrze, reszta domowników siedziała też na górze. Pani wróciła ze sklepu, otwarła drzwi i tylko poczuła jak torpeda się przemyka obok nóg ...
Pobiegł do ogrodu, pani za nim ale szybko zniknął w ciemnościach ... (to było koło 21.30)
Obeszli okolicę kilkanaście razy tej nocy - do rana chodzili. Do rana też już powrzucali ulotki do skrzynek sąsiadów. To osiedle domów jednorodzinnych, przy każdym domu duży ogród. Masa zakamarków, duży teren. Dużo kotów wychodzących ...
Postawiliśmy w ogrodzie kamerę, mają klatkę-łapkę. Miski wystawione, szopa otwarta, tam jego kocyk, kuweta.
Pod wieczór widzieliśmy na kamerze, ze przyszedł do miski. Pani pobiegła wołać, ale uciekł przez płot dwa ogrody dalej.
Chodzą, wołają, ale wiem, ze on nie przyjdzie na wołanie. Trzeba go traktować jak dzikiego kota i oswajać od nowa. Musimy czekać, zeby zaczął przychodzić regularnie do miski, dopiero wtedy możemy myśleć o ustawieniu klatki. Nie pomaga niestety fakt, że obok mieszka identyczny kot - tylko po skarpetkach z przodu można ich rozróżnić.
Jego rodzina bardzo zaangażowana, syn cały dzień siedzi z telefonem i obserwuje na kamerze co się dzieje.
Trzymajcie kciuki. Musi sie znaleźć, nie ma innej opcji!