tangerine1 pisze:a co z rudasiem?
sa juz na niego chetni?
Zapytalam dlaczego nie odmowila.
Powiedzila, ze jesli nie ona to czeka je zatluczenie lopata, albo wrzucenie do rzeki.
na rudzielca sa chetni
Co do egzotyka - lecznica jest w innym miescie, w Zorach, facet zostawil tam telefon do siebie "jakby ktos szukal takiego kota".
Jak on "nie ma czasu" na zrobienie zdjecia czy ogloszenia to sama nie wiem jak to rozegrac. Nie wiem nic, nie mam na niego namiarow, nie wiem ile jest czasu do wyjazdu = na znalezienie nowego domu, w jakim wieku jest kot, no cokolwiek
Nie mam samochodu, busikiem do Zor "tylko" 30min, ale ja nawet nie wiem gdzie ten skubaniec mieszka. Czas mam po 20:00
po pracy.
A juz sie cieszylam ze jerzyk wypuszczony, amstaff uratowany, rudasek moze isc do domu w kazdej chwili, tylko ja go chce odchuchac, czyli cieszylam sie ze odetchne bez zmartwien a tu znowu cos - a nie mam sumienia tak tego zostawic
Co do ostatniego fragmentu cytatu - samo zycie niestety. Co gorsza sa ludzie - "ludzie"????? - ktorzy o eutanazji nawet nie pomysla, moze nie wiedza ze cos takiego jest, bo "u nich" zawsze pozbywano sie kociat, szczeniat przez topienie, lopate, czy zakopywanie zywcem
[to z rozmowy]