» Śro maja 08, 2024 10:50
Re: Atakowanie własnego dziecka i wyrywanie zdobyczy żonie z
Co do kastracji, to próbuję znaleźć jakąś organizację która zechciałaby np. wypożyczyć klatkę iniekcyjną lub pomóc znaleźć sponsora na taką klatkę na rzecz Gminy.
Mimo wszystko nie mogę się narażać na pogryzienie siebie czy weterynarza przez wyrywającego się przy badaniu kota.
Tak właśnie Gminy Załatwiają sprawę. Podpisują umowę z lecznicą, która nie ma takiej klatki, i na dodatek zakładają wszystkim kotom szwy zwykłe a nie rozpuszczalne, i każdy się boi. Ja już przerabiałam temat ze szczepieniami na tężec i antybiotykoterapią, a jestem osobą poważnie chorą i nie mogę się narażać na takie zdarzenia.
Lecznica owszem wykastruje na koszt gminy ale tylko takiego dzikiego kota który zachowuje się jak właścicielski, czyli rzadko który.
Odnośnie zachowania kotów to ja widzę ich uczucia do siebie. Jak się urodziła im Żarłocia to ją oboje lizali po głowie, a siebie liżą tak do dziś więc to jest chyba kocia miłość.
Żarłocia z kolei czuje miłość do mnie po tym jak ją zaopiekowałam w domu, i wpuściłam na noc do pokoju który stoi nieużywany cały czas jak mnie widzi biegnie do mnie po to żeby ją głaskać.
Koty też mają uczucia, a to co piszę powyżej to tego symptomy.