jestem podobnego zdania, nie ryzykuj za bardzo , bo może się okazać to wspaniały pomysł , a jest jednak szansa że Twój kot zmiany nie zaakceptuje.
Próbuj, albo pomagać znajdom i puszczać je do dalszej adopcji dopóki nie zauważysz, że w którymś Twój kot "się zakocha" z wzajemnością, albo ewentualnie skorzystaj z pomocy najbliższej fundacji. Jednak fundacja musi być bardzo dobra by wiedziała co robi, jakiego kota Ci proponuje i , że nie ucierpi za bardzo jak będzie musiał wrócić do nich.
Pytanie, czy Ty będziesz na siłach zrezygnować z danego kota, jeśli Twoja rezydentka go nie zaakceptuje- a gwarantuję Ci, że rozstanie złamie Twoje serce na pewno.
Niestety nigdy nie można mieć pewności , że dokocenie uda się na 100% , choćby nie wiem co się robiło, jak się przygotowało i jakie miało doświadczenie.
Mój przykład ostatni dajmy na to. Trzy zupełnie obce sobie wzajemnie i nam koty. Zazwyczaj wszystko idzie gładko i nie mam problemu z godzeniem zwierzaków. Może mały dyskomfort dla moich bo robi się ciaśniej, ale i ciekawiej, więc coś za coś. Tymczasem jeden z nowych przez dwa tygodnie dochodził do siebie i nabierał sił, poznawał dom/domowników- cały czas w tłumie z resztą i wszystko grało... a w ostatnich dniach przed adopcją- zaczął moje psy ustawiać. Niby nic wielkiego. One po prostu wiedzą, że mogą każdego kota spokojnie minąć, położyć się obok, powąchać jak coś smacznego jadł. A ten poczuł w pewnym momencie widocznie niebezpieczeństwo i jak psy przechodziły za blisko to nawet nie wstając kilkukrotnie użył pazurów. Jedno uderzenie, nic więcej, a psy się zwyczajnie wycofały po cichutku, ale później chcąc przejść przez pokój patrzyły na mnie czy mogą i nic się nie stanie. Chwilowo taka sytuacja jest do zniesienia- pomagają mi w tym co robię, ale na dłużej nigdy nie mogła bym zatrzymać takiego kocura i stresować moich psów. By musiały się we własnym domu zastanawiać czy mogą przejść, czy czekać na moją reakcję by dostać się do chłodniejszej kuchni, albo miski z wodą, bo kot leży na drodze. Tego kota pokochałam jak każdego.. jakbym miała miejsce a on nie zaczepiał psów (lub dało by się to szybko naprawić - a raczej by się nie dało na tej małej przestrzeni) - to by został. No ale decyzja była zanim jeszcze do mnie przyjechał - że zostać absolutnie nie może , jako kolejny w małym mieszkaniu.
Niektórzy uważają , że takie życie i trzymają zwierzęta w podobnym stresie- znam mnóstwo takich domów
. Ja sobie nie wyobrażam