biedny malec, ale kto niby jest przyszłym opiekunem? przerzucanie się odpowiedzialnością instytucji zawsze mnie poraża...
a u nas...
malce nadal u mnie...pierwszy raz taka sytuacja się mi trafiła, że koty które teoretycznie od dwóch miesięcy mają dom, w praktyce mieszkają u mnie i ostatecznie szukam im nowego domu. Gość najpierw zamawiał kuwete i miski, potem miał osiatkować balkon, potem że jeszcze siatka w oknie...i tak minęły 2 miesiące..kociaki nadal u mnie, zero wsparcia ze strony gościa a koty na moim utrzymaniu...w końcu zdecydowałam że to trochę niepoważne i malce szukają nowego domu. Oczywiście razem, bo jak je rozdzielić. Oczywiście już urosły, oczywiście trudniej będzie z domem....oczywiście znów się pochorowały...przyznaję że myślalam że to tylko znów nawrót niegroźny kataru w oczach i noskach a tu się okazało że Bobo czyli Tuptuś jest nieciekawy osłuchowo...i jest na antybiotyku, wetka stwierdziła że się dziwi że on nie ma gorączki i sam je...
Devilek nadal bije Niunię, Niunia nadal się boi, Niuni po 3 adopcjach jakoś mam obawy przed szukaniem kolejnego domu
ale najbardziej ze wszystkiego to martwi mnie nasza rodzinna Mgiełka
To że ma w nosie i zatokach pałeczkę ropy błękitnej to już wiemy chyba z dwa lata i tyle walczymy z tym dziadostwem.
Ale ostatnio sierść w stanie fatalnym, rozdrapywanie się do ran...
wynik zeskrobin i wymazu - gronkowiec złocisty, drożdżyca...no i czekamy jeszcze na resztę wyników "myko"...totalna załamka...
Lunka czyli jedno z ostatnich tymczasiątek z dzisiaj...jak widać katar znów wrócił w "pełnej krasie"....
wydatki mnie zjadają - zatem znów ratatuje się bazarkiem - tym razem książki od MamaGiny i mojej koleżanki Kasi
viewtopic.php?f=20&t=204427zapraszam