berni pisze:ale te uczucia...to dla mnie zupełnie nowa sytuacja, po tylu latach...może to kwestia wypalenia, chęci jakiejś stabilizacji, odpoczynku od tej karuzeli nowych kotów w domu.
Może to moment na wzięcie oddechu i chwilowego skupienia się na tym co juz masz w domu. Właśnie taka potrzeba stabilizacji bierze górę. Ja i tak podziwiam Ciebie i każdego, kto potrafi przygarniać na chwilę, z myślą, że za jakiś czas będzie trzeba sie rozstać. Gdy znajdowane koty stacjonowały u kuzynki, to nie było takiego problemu, nie przywykłam do nich, ale mieć futrzaki w domu przez kilka miesięcy to już nie dla mnie. Dlatego malucha tak szybko chciałam się od nas pozbyć. I ze względu na nasza Kreskę, która nie akceptuje innych kotów i na własne samopoczucie. Nie dałabym rady. Być może nie dlatego,że tak mocno do każdego bym się przywiązała, ale przez te huśtawkę emocji z tym związaną. A teraz i Ty musisz znaleźć w sobie siłę, by na jakiś czas zrezygnować z tymczasowania. Pomagaj w każdy inny sposób. Ja wciągnęłam w kocie sprawy babeczkę z osiedla, która jakiś czas po śmierci swego kota zabrała do siebie jednego z ulicy. Śmiałam sie, że może weźmie od razu dwa, to wtedy pomoże podwójnie i na początku chyba z poczucia winy zaczęła przynosić jedzenie na kocią stołówkę i leki kotu zasponsorowała itd.